Ministranci na Turnieju BOSCO CUP

 

20161126_130909 (Copy) El.-Cieszyńskie2016_17-720x340 (Copy) received_1168541256557436 (Copy) received_1168541299890765 (Copy) received_1168541319890763 (Copy) received_1168541366557425 (Copy)

Dużą radością okazał się wyjazd naszych ministrantów na turniej piłki nożnej. Chociaż nie awansowaliśmy dalej zabawa była kapitalna. Poniżej relacja z naszej grupy pobrana ze strony turnieju Bosco Cup 2016.

,,Grupa B okazała się grupą bardziej wyrównaną i tutaj każdy z każdym mógł wygrać. I też wiele było zwrotów akcji. Najpierw doświadczony Skoczów przegrywa z debiutującą i mającą wiele polotu Wapienicą. Drużyna z Bielska grała futbol radosny, krótkie i szybkie podania okazały się zabójczo skuteczne. A prowadzenie 3:0 ustawiło to spotkanie. W pierwszych minutach Skoczów zapomniał jak się strzela. Dopiero przy tak wysokim wyniku, zaczęli oddawać strzał, a nie tylko szukać rozgrywania akcji. Strzał Krzysztofa Boboli pokazał, że z daleka też można zdobyć bramkę. No, ale to przebudzenie Skoczowa było zbyt późno i zakończyło się porażką. Ale liczyli na to, że w kolejnym meczu powinno być lepiej. I tak też było… ale mieli ułatwione zadanie, ponieważ Kęty musiały grać w osłabieniu. Nie dość, że podopieczni ks. Marcina przyjechali tylko w pięciu, to jeszcze w pierwszym meczu Antoni Prochownik otrzymał czerwoną kartkę, za zatrzymanie piłki na linii bramkowej ręką. I nawet zwycięstwo zdecydowane i przekonujące 4:0 nad Straconką nie osłodziło bólu, bo następny mecz grać trzeba w czterech. Z wielką determinacją Kęty walczyły ze Skoczowem. Ale kiedy Miłosz Naglik z kontuzją musiał zejść z boiska, to w trzech już było trudno walczyć i mecz zakończył się wynikiem 5 : 3 dla trzeciej siły poprzedniego sezonu.

Straconka z Wapienicą warunkami fizycznymi były bardzo podobne. Właściwie Straconka miała przewagę w postaci rewelacyjnego bramkarza. Dawid Przybyła bronił jak natchniony. Jednak jak się okazało, tego atutu nie wykorzystano. Straconka miała również rzut karny … nie wykorzystany! To podłamało zawodników wspieranych przez licznych, rozśpiewanych kibiców. Halę wypełniły radosne śpiewy kibiców z Bielska – Białej Straconki. To nie zdeprymowało zawodników z innej dzielnicy Bielska Białej z Wapienicy. Przetrzymali szturm zawodników w czarnych koszulkach i z większą determinacją zaatakowali, zdobywając dwie bramki, tym samym wybili z głowy myśli o zwycięstwie swoim kolegom. Lekko podłamani, ale krótka rozmowa ze swoim opiekunem i na nowo zmotywowani przystąpili do kolejnego meczu; tym razem ze Skoczowem. Przed pierwszym gwizdkiem sędziego w tym spotkaniu, matematyczne szanse awansu miały trzy zespoły Wapienica stuprocentowe, zaś Kęty i Skoczów musiały czekać do końca rozgrywek. Karty w jakimś stopniu miała rozdawać Straconka. Wygrana z młodszymi kolegami Kacpra Gawlasa, który zawitał na hali w Pogórzu, osłabiała ich szanse na awans. Walka była zażarta, jedni drugim się odgryzali. Jedni drugim odpowiadali golem na gola. I pierwsze zwycięstwo Straconki stało się faktem. Skoczowianom zabrakło czasu i musieli zejść z boiska pokonani i przełknąć gorzką pigułkę porażki 3:2.

Zatem ostatni mecz i wszystko w rękach podopiecznych ks. Marcina. Zwycięstwo bądź remis dawał im awans, który udało się im wywalczyć. Już tym razem w pięciu przystąpili do meczu. Największa gwiazda zespołu Emilian Jurzak, który zdobył 7 bramek we wszystkich meczach, był nadzieją na dalszą grę. Widać było, że ten zawodnik robi różnicę na boisku, a ustrzelony hat-trick dał pewne zwycięstwo 3:0. Widać było przewagę na boisku zespołu z Kęt, ich zaangażowanie, a przede wszystkim błysk fenomenu Emiliana dał im pierwsze miejsce w grupie. Zaś coś w co trudno uwierzyć Skoczów w ostatecznym rozrachunku zakończył te eliminacje na ostatnim miejscu w grupie stało się faktem.

Znów dali o sobie znać debiutanci, którzy zagrali pewnie, bez bojaźni, ale zdecydowanie i pięknie dla oka. Dlatego znów emocji było bardzo dużo, a szczególnie zażarta walka i niepewność do końca w grupie B, była ozdobą meczów w Pogórzu. Nie mamy nic przeciwko temu, aby była taka zażarta walka i dramaturgia na finałach, bo przecież za to kochamy piłkę.”